Chciałam przepisać mieszkanie na syna, ale notariusz zadał jedno pytanie, po którym zmieniłam zdanie.

Decyzja była przemyślana. Chciałam przepisać mieszkanie na mojego syna, aby miał zapewnioną przyszłość. Wszystko wydawało się proste, aż do momentu, gdy notariusz zadał jedno pytanie… Coś we mnie pękło i zaczęłam zastanawiać się nad wszystkim od nowa.

W tym momencie cała sytuacja nabrała zupełnie innego znaczenia. Moje poczucie obowiązku wobec syna nagle zmieniło się w ogromny wewnętrzny dylemat. Czy naprawdę powinnam zrobić to, co planowałam? Wszystko posypało się jak domek z kart…

 

Wszystko zaplanowane

Zawsze byłam osobą odpowiedzialną. Odkąd zmarł mój mąż, starałam się zabezpieczyć przyszłość naszego syna, Marka. Miałam tylko jedno dziecko, więc to wydawało się oczywiste – po mojej śmierci wszystko powinno przypaść jemu. Zresztą, Markowi nigdy nie było łatwo. Trudno było mu znaleźć stałą pracę, a jego żona, Kamila, nie ułatwiała mu życia. Czułam, że przepisując na niego mieszkanie teraz, mogę mu pomóc stanąć na nogi i dać mu solidny fundament na przyszłość.

Spotkanie z notariuszem

Dzień wizyty u notariusza był dla mnie formalnością. Z Markiem umówiliśmy się w kancelarii, aby załatwić wszystkie dokumenty. Notariusz wyglądał na uprzejmego człowieka, który widział już wiele takich przypadków. Uśmiechnął się, gdy mu wszystko wyjaśniłam, i zaczął przeglądać papiery. Wszystko szło gładko, aż nagle zadał jedno, pozornie zwyczajne pytanie, które wprowadziło mnie w osłupienie.

– A pani syn wie, że przepisuje mu pani mieszkanie? – zapytał spokojnym głosem, unosząc wzrok znad dokumentów.

Pytanie, które zmieniło wszystko

To pytanie uderzyło we mnie jak piorun. Oczywiście, Marek wiedział. Ale kiedy się nad tym zastanowiłam, coś zaczęło mi nie dawać spokoju. Czy na pewno? Przecież Marek nawet nie wyglądał na szczególnie zainteresowanego tym, co ma się wydarzyć. Zawsze mówił, że to „tylko formalność” i „matka wie, co robi”, ale czy naprawdę rozumiał, co to oznacza? Czy zastanowił się nad tym, jak wielka odpowiedzialność na niego spada?

Marek i Kamila

Przez chwilę wszystko zaczęło mi się układać w głowie. Przypomniałam sobie, jak Marek coraz częściej zwracał się do mnie o pieniądze na drobne wydatki. Jak z Kamila raz za razem wyciągała rękę po więcej, bo „trzeba coś dołożyć do remontu” albo „dzieci potrzebują nowych rzeczy do szkoły”. Z początku myślałam, że to normalne, że młodzi mają trudności. Ale z czasem zaczęłam mieć wrażenie, że to ja jestem dla nich bankiem.

A co, jeśli Kamila już czeka, aż przepiszę mieszkanie, żeby natychmiast je sprzedać? A co, jeśli Marek nie będzie miał nawet głosu w tej sprawie? Nagle poczułam, że oddanie mieszkania teraz może być jednym z największych błędów w moim życiu.

Kłótnia w kancelarii

– Czy na pewno chcesz to zrobić? – zapytałam syna cicho, przerywając rozmowę notariusza z Kamila.

– Przecież to tylko papiery, mamo. Czemu robisz z tego problem? – odpowiedział z lekką irytacją, nawet nie patrząc mi w oczy.

– Tylko papiery? – zaczęłam podnosić głos. – To jest cały mój dorobek życia, który chcę ci przekazać, a ty nie masz nawet na tyle szacunku, żeby zrozumieć, co to oznacza!

Kamila przewróciła oczami, jakby cała sytuacja była jej kompletnie obojętna. Ale ja czułam, że coś jest nie tak. Serce waliło mi jak młot.

Zmiana decyzji

Przyjrzałam się mojemu synowi. Czy naprawdę zasługuje na to mieszkanie? Czy to była tylko gra, w której chodziło o to, by zdobyć jak najwięcej? Nagle zaczęłam widzieć wszystko inaczej. To nie był już syn, który potrzebował mojej pomocy. To był ktoś, kto nauczył się ode mnie brać, nie dając nic w zamian.

– Nie podpiszę tego. Jeszcze nie teraz. – Powiedziałam, odkładając długopis. – Muszę się nad tym zastanowić.

Kamila zerwała się z krzesła, a Marek rzucił mi spojrzenie pełne złości.

– Nie możesz tego zrobić, mamo! To mieszkanie miało być dla nas!

– Może i miało być, ale nie teraz. – Zakończyłam krótko, wstając z miejsca.

Jak byście postąpili?

Wracając do domu, czułam ulgę, że nie podjęłam decyzji pochopnie. Wiem, że moje mieszkanie jest moim wyborem i moją decyzją. Ale co wy byście zrobili na moim miejscu? Czy powinnam zaufać synowi i przepisać na niego mieszkanie, mimo moich wątpliwości? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!