Majątek był dla nich ważniejszy niż chora matka. Boleśnie przekonałam się, że na rodzinę prawie nigdy można liczyć
Kiedy matka zachorowała, myślałam, że cała rodzina zjednoczy się, by ją wspierać. Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna, a zamiast wspólnej troski pojawiły się rozmowy o… podziale majątku. Gdy wszystko wyszło na jaw, czułam, jakbym była jedyną osobą, której naprawdę zależy…
Czekałam na zrozumienie i pomoc, ale wkrótce stało się jasne, że każdy z członków rodziny miał swoje plany. Ukrywane sekrety i intrygi wyszły na światło dzienne w najmniej spodziewanym momencie… A wtedy wszystko się zmieniło…
Pierwsze oznaki choroby
Wszystko zaczęło się niewinnie. Moja matka, która zawsze była energiczna i samodzielna, zaczęła narzekać na bóle głowy i osłabienie. Na początku myśleliśmy, że to zwykłe przemęczenie, ale kiedy jej stan pogorszył się na tyle, że nie mogła wstać z łóżka, zaczęłam się martwić. Lekarze szybko potwierdzili nasze najgorsze obawy – była poważnie chora. Zamiast zmartwienia i współczucia, poczułam się osaczona przez rodzinne intrygi.
W walce o życie… i majątek
Jak to często bywa, dopiero choroba pokazała prawdziwe oblicza bliskich. Moje rodzeństwo, kuzyni i dalsi krewni, zamiast troszczyć się o mamę, zaczęli cicho szeptać o jej majątku. Jej dom, oszczędności, a nawet biżuteria z czasów młodości stały się tematem rozmów. Chociaż mama jeszcze żyła, już zaczęli dzielić jej rzeczy, jakby jej odejście było formalnością. W każdym z nich narastało napięcie, a ja czułam się jak jedyna osoba, która naprawdę chciała, żeby mama wyzdrowiała.
Pewnego dnia, po kolejnym dniu spędzonym w szpitalu, wróciłam do domu i zauważyłam, że brakuje kilku rzeczy z maminych szafek. Okazało się, że mój brat przyszedł po „pamiątki”, jak to ujął. Nie mogłam w to uwierzyć.
Konflikt narasta
To, co wydarzyło się później, przerosło moje wyobrażenia. Kiedy wybuchła kłótnia na temat podziału majątku, każdy miał swoją teorię. Kuzynka żądała, żeby sprzedano dom i podzielono pieniądze „sprawiedliwie”. Mój brat uważał, że zasługuje na więcej, bo „opiekował się mamą przez ostatnie miesiące” – co było kompletnym kłamstwem. Nie mogłam znieść tego, co słyszę. Mama jeszcze żyła, a oni już postanowili, że jej życie to tylko kwestia czasu.
Konflikt się zaostrzył, kiedy postanowiłam jasno postawić granice. „Zajmijcie się najpierw mamą, a nie tym, co po niej zostanie!” – krzyknęłam na rodzinnej naradzie, której celem miała być pomoc chorej. Ale zamiast współczucia, usłyszałam zimne, wyrachowane słowa: „Ty tego nie rozumiesz, bo nie masz dzieci. My musimy myśleć o przyszłości”.
Prawda wychodzi na jaw
Podczas jednej z ostatnich wizyt u mamy, przypadkiem usłyszałam rozmowę między moją kuzynką a bratem. Rozmawiali o sprzedaży domu już teraz, zanim jeszcze mama… no cóż, odejdzie. Wstrząśnięta, nie mogłam uwierzyć, że ktoś w ogóle myśli o takich rzeczach w obliczu choroby matki. Nagle wszystkie kawałki układanki zaczęły do siebie pasować – te dziwne zachowania, tajemnicze rozmowy, a nawet zniknięcia niektórych przedmiotów. Oni po prostu czekali na jej śmierć, traktując ją jak przeszkodę w drodze do majątku.
Ostateczna decyzja
Gdy prawda wyszła na jaw, zdecydowałam się na drastyczny krok. Bez wiedzy rodziny spotkałam się z prawnikiem mamy. Ustaliliśmy, że matka przepisze cały majątek na fundację charytatywną, jeśli jej stan się pogorszy. Był to jedyny sposób, by powstrzymać rodzinę od dalszych intryg. Gdy podjęłam tę decyzję, wiedziałam, że nie będzie powrotu. Czy postąpiłam dobrze? Czas pokaże, ale jedno wiem na pewno – mama była dla nich tylko przeszkodą, a nie kochaną osobą.