Opiekowałam się dziewczynką, gdy jej mama trafiła do szpitala. Ojciec nie chciał jej nawet widzieć – była dla niego tylko bolesnym przypomnieniem romansu. Kiedy do niej się przywiązałam…nie spodziewałam się, że wkrótce wszystko się zmieni…
Kiedy przyjęłam pod opiekę małą Martę, nie wiedziałam, że to zmieni moje życie. Jej matka trafiła do szpitala, a ojciec odwrócił się plecami od dziecka, które przypominało mu o dawnym błędzie. Na początku myślałam, że to tylko krótka przysługa, ale z każdym dniem dziewczynka zdobywała moje serce…
Wszystko zaczęło się zmieniać, kiedy Marta zaczęła zadawać pytania o ojca. Nie mogłam uwierzyć w to, co wydarzyło się później. Czy ktoś, kto nie chciał jej widzieć, mógł zmienić swoje serce? Cóż, życie lubi zaskakiwać…
Gdy rodzina zawodzi, serce podpowiada inne rozwiązania
Wszystko zaczęło się pewnego piątkowego wieczoru, kiedy zadzwoniła do mnie Elżbieta, znajoma z dawnych lat. Była zrozpaczona. Jej siostra, Monika, trafiła do szpitala w ciężkim stanie i nie miała się kto zająć jej trzyletnią córką. Nie mogłam odmówić – dziewczynka potrzebowała ciepła i opieki, a ja miałam wolny weekend. „To tylko na kilka dni” – zapewniała Elżbieta.
Kiedy Marta stanęła w moim progu, spojrzała na mnie dużymi, błękitnymi oczami, które od razu mnie zauroczyły. Była cicha, jakby nie chciała nikomu przeszkadzać. Szybko się jednak zorientowałam, że za tym spokojem kryje się smutek. Nie musiałam długo czekać, by zrozumieć dlaczego.
Ojciec, który wolał zapomnieć
Matka Marty była samotną kobietą, która wdała się w krótki romans z żonatym mężczyzną. Kiedy zaszła w ciążę, liczyła, że ojciec dziecka, Adam, stanie na wysokości zadania. Zamiast tego odwrócił się plecami i nigdy więcej nie odezwał. Dla niego Marta była tylko bolesnym wspomnieniem błędu, który chciał wymazać.
Podczas jednej z rozmów z Elżbietą zapytałam: „Czy Adam wie, że Monika trafiła do szpitala?”. Jej odpowiedź była zimna: „Wie, ale powiedział, że to nie jego sprawa”. Poczułam gniew. Jak można być tak obojętnym wobec własnego dziecka?
Mała Marta, wielka przemiana
Z każdym dniem Marta stawała się coraz bardziej otwarta. Śmiała się, bawiła z moim psem i uwielbiała, kiedy czytałam jej bajki na dobranoc. Zaczęłam czuć coś, czego wcześniej nie znałam – instynkt macierzyński. Myśl o tym, że wkrótce miałabym oddać ją z powrotem, bolała mnie coraz bardziej.
Pewnego wieczoru Marta zapytała: „Ciociu, a gdzie jest mój tata?”. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Postanowiłam jednak spróbować skontaktować się z Adamem, choć Elżbieta ostrzegała, że to będzie jak rzucanie grochem o ścianę.
Niespodziewana decyzja
Adam zgodził się na spotkanie – być może z poczucia winy, a może z ciekawości. Kiedy przyszedł, widać było, że nie czuł się komfortowo. Marta, nieświadoma jego chłodu, podbiegła do niego z radością i przytuliła go, mówiąc: „Tatusiu!”. Adam zesztywniał, ale nie odepchnął jej.
Po tym spotkaniu zaczęło się coś zmieniać. Adam zaczął pojawiać się raz w tygodniu, potem częściej. W końcu zaproponował, by Marta zamieszkała z nim. Byłam w szoku. „Dlaczego teraz? Przez tyle lat jej nie chciałeś!” – wykrzyczałam.
Odpowiedział, że w Marcie zobaczył coś, co przypomniało mu o dawnej miłości do Moniki. „Nie chcę zmarnować kolejnej szansy” – powiedział. Ale czy jego intencje były czyste?
Prawda wychodzi na jaw
Kilka tygodni później odebrałam telefon od Elżbiety. Monika wróciła do zdrowia i postanowiła, że Marta zostanie z Adamem – „dla jej dobra”. To był cios. Przywiązałam się do tej dziewczynki jak do własnego dziecka, a teraz miałam ją oddać?
Kiedy Adam przyszedł odebrać Martę, spojrzał mi w oczy i powiedział: „Nie chciałem jej, bo bałem się odpowiedzialności. Ale widzę, że muszę się zmienić, choćby dla niej”. Chciałam wierzyć w jego przemianę, ale coś we mnie krzyczało, że ta historia może mieć jeszcze drugie dno…