Tak bardzo marzyłam o wnukach, a mój syn miał to w nosie. Stwierdziłam, że go przechytrzę, bo nigdy się nie doczekam
Przez lata marzyła o wnukach, snując wizje wspólnych zabaw i radosnych rodzinnych spotkań. Niestety, syn miał zupełnie inne plany. Gdy kolejny raz usłyszała, że temat dzieci jest dla niego zamknięty, wpadła na pewien pomysł…
Nie zamierzała dłużej czekać, aż syn zmieni zdanie. Była gotowa zrobić coś, czego sama się po sobie nie spodziewała. Wiedziała, że to ryzykowne, ale wierzyła, że uda jej się przechytrzyć wszystkich, nawet jego…
Tak bardzo marzyłam o wnukach, a mój syn miał to w nosie. Stwierdziłam, że go przechytrzę, bo nigdy się nie doczekam
Od kiedy tylko mój syn skończył studia i zaczął pracować, nie mogłam się doczekać, kiedy przyprowadzi do domu narzeczoną i oznajmi, że planują ślub, a potem pojawią się wnuki. Wyobrażałam sobie, jak opiekuję się małymi istotkami, piekę im ciasteczka i bawię się z nimi na podwórku. Jednak im dłużej czekałam, tym bardziej miałam wrażenie, że moje marzenia pozostaną tylko marzeniami.
Syn miał swoje plany
Gdy mój syn, Paweł, wreszcie przyprowadził dziewczynę do domu, byłam wniebowzięta. Marta wydawała się miła, pracowita i bardzo do niego pasowała. Jednak po kilku miesiącach zaczęłam niepokoić się, gdyż temat dzieci nigdy się nie pojawiał. Ani razu nie usłyszałam żadnych sugestii o planach powiększenia rodziny, a gdy delikatnie próbowałam poruszyć ten temat, Paweł zbywał mnie, mówiąc, że „jeszcze mają czas”.
Po kilku latach, gdy już się pobrali, a sytuacja się nie zmieniała, postanowiłam porozmawiać z synem wprost. To, co usłyszałam, zszokowało mnie. Paweł otwarcie przyznał, że on i Marta nie chcą mieć dzieci. „To nie dla nas, mamo. Chcemy skupić się na podróżach, karierze i życiu we dwoje. Nie potrzebujemy więcej.” Czułam, jakby ktoś odebrał mi wszystkie nadzieje.
Wpadłam na plan
Nie zamierzałam się jednak poddać. Czułam, że to może być decyzja podjęta pod wpływem chwilowego kaprysu. Przecież życie bez dzieci to nie życie! Nie dla mnie, przynajmniej. Postanowiłam działać po swojemu, a w mojej głowie zaczął kiełkować pewien plan. Wiedziałam, że ryzykuję, ale przecież jeśli syn nie chce mi dać wnuków, to ja muszę znaleźć inne wyjście.
Zaczęłam od nawiązania kontaktu z Martą. Zaprosiłam ją na kawę, zaczęłyśmy rozmawiać o codziennych sprawach, a potem powoli przeszłam do tematu dzieci. O dziwo, Marta przyznała, że czasem się nad tym zastanawia, ale Paweł jest nieugięty. „Może potrzebuje więcej czasu?” zasugerowałam. Marta wzruszyła ramionami, a ja wiedziałam, że muszę posunąć się dalej.
Intryga się zaczyna
Podjęłam decyzję, by zagrać na emocjach Marty. Zaczęłam opowiadać o tym, jak cudownie jest mieć dzieci, jak wspaniałe wspomnienia wiążą się z wychowaniem małych pociech. Opowiadałam o chwilach, gdy Paweł był mały, jak cieszył się na widok choinki, jak z dumą szedł do przedszkola. Widząc, że Marta słucha z zaciekawieniem, postanowiłam pójść krok dalej.
„Wiecie co, mam w piwnicy stare pudełko z ubrankami Pawła. Może chciałabyś zobaczyć?” – zapytałam, a Marta nieśmiało przystała na propozycję. Podczas przeglądania malutkich śpioszków i czapeczek zauważyłam, że jej oczy lekko się zaszkliły. Wiedziałam, że to moja szansa.
Wszystko wychodzi na jaw
Kilka tygodni później, ku mojemu zdziwieniu, Marta przyznała mi się, że zaczęła rozmawiać z Pawłem na temat dzieci. Była jednak smutna, bo Paweł stanowczo się sprzeciwił. Tym razem nie zamierzałam odpuścić. Wiedziałam, że muszę działać szybko i zdecydowanie.
Postanowiłam podejść do Pawła i zacząć od spraw, które były dla niego istotne – pieniądze i stabilizacja. „Paweł, wiesz, że zawsze wspierałam cię w waszych planach i marzeniach, ale… gdybyście zdecydowali się na dziecko, pomogłabym finansowo. Przecież jestem na emeryturze, mogłabym zająć się wnukiem, żebyście mogli kontynuować swoje kariery.”
Paweł nie spodziewał się, że pójdę tak daleko. Wyglądał na zaskoczonego, a potem stało się coś, co mnie zaskoczyło – powiedział mi, że Marta jest już w ciąży! Wszystko stało się jasne. Moje rozmowy z nią, pełne opowieści i subtelnych sugestii, sprawiły, że zaczęła działać na własną rękę. Ale najważniejsze było to, że nie wiedziałam, że Paweł o tym wiedział.
„Zaskoczony?” zapytałam z lekkim uśmiechem, ale on tylko spojrzał na mnie i powiedział, że wszystko rozegrałam jak mistrzyni intryg. Okazało się, że Marta powiedziała mu o naszych rozmowach i jej pragnieniu posiadania dziecka, i choć nie był zachwycony, postanowił spróbować dla niej. Czułam się jak marionetkarz, który nieświadomie zaaranżował coś, co doprowadziło do cudownej nowiny.