W moje urodziny dzieci przychodziły, tylko żeby się najeść i zgarnąć wałówkę. W tym roku pocałują klamkę… 😏

 

Od lat moje urodziny wyglądały tak samo. Przygotowywałam wszystko z myślą o tym, że spędzę czas z rodziną. Planowałam menu, piekłam ciasta, gotowałam ulubione potrawy moich dzieci i czekałam, aż zjawią się, by wspólnie świętować. Jednak z czasem zaczęłam zauważać, że coś jest nie tak. Zamiast ciepłych rozmów, uśmiechów i miłych chwil, moje dzieci przychodziły tylko na chwilę – by zjeść, a potem szybko zniknąć, zabierając ze sobą torby pełne jedzenia.

Każdego roku to samo. Odkąd dzieci dorosły, urodziny stały się dla nich pretekstem, by załatwić dwie rzeczy: dobrze się najeść i zgarnąć wałówkę na wynos. Zamiast radości z czasu spędzonego razem, pozostawało mi uczucie rozczarowania i poczucie, że jestem tylko kucharką, która gotuje na ich zlecenie.

Rok za rokiem, te same rozczarowania

Zawsze miałam nadzieję, że ten rok będzie inny, że w końcu usiądą ze mną, porozmawiamy, spędzimy prawdziwie wartościowy czas razem. Ale za każdym razem było tak samo. Dzieci wpadały na chwilę, zjadły obiad, szybko zabrały jedzenie do domu, a ja zostawałam z samotnością i niedokończonymi rozmowami.

Nie było już rozmów o życiu, planach, uczuciach. Nikt nie pytał, jak się czuję, co u mnie słychać. Po prostu wpadały, zapełniały swoje talerze, a po godzinie już ich nie było. Najgorsze było to, że po każdym takim spotkaniu czułam się pusta – jakbym była tylko tłem, a nie ważną osobą w ich życiu. Nawet wałówka na wynos stała się oczywistością, a ja byłam traktowana jak darmowy catering.

W tym roku będzie inaczej

Ale nie w tym roku. Postanowiłam, że czas zadbać o siebie. Zamiast spędzać dni w kuchni, szykując się na to, że znowu będę tylko kucharką, postanowiłam zrobić coś zupełnie innego. W tym roku nikt nie znajdzie otwartych drzwi i zastawionego stołu. Kiedy dzieci przyjdą, pocałują klamkę – bo ja w tym roku wyjeżdżam.

Postanowiłam spędzić moje urodziny inaczej. Zamiast kolejnego rozczarowania, jadę do miejsca, które sprawia mi radość – tam, gdzie naprawdę odpocznę, gdzie nikt nie będzie oczekiwał ode mnie gotowania ani robienia wałówki. Będę sama, ale z własnym wyborem, z własnymi przyjemnościami. Może to będzie weekend w spa, a może mała wycieczka do miejsca, które zawsze chciałam zobaczyć.

Jak dzieci zareagują?

Nie wiem, jak zareagują moje dzieci, kiedy zjawią się w moim domu, a drzwi będą zamknięte. Pewnie będą zdziwione, może nawet oburzone, że ich „tradycyjne” urodzinowe obiady zostały przerwane. Ale to nie ma już znaczenia. Czas, kiedy byłam dla nich tylko wygodną opcją na darmowy posiłek, się skończył. Teraz to ja postanowiłam być najważniejsza w swoich urodziny.

Mam nadzieję, że w końcu zrozumieją, jak bardzo ich brak zaangażowania mnie bolał. Może to będzie dla nich lekcja, że nie można brać wszystkiego za pewnik – że matka to nie tylko ktoś, kto dba o dom, ale przede wszystkim ktoś, kto zasługuje na szacunek i uwagę.

Co o tym myślicie?

Czy kiedykolwiek czuliście się traktowani jak darmowa stołówka przez własne dzieci? Jak Wy poradzilibyście sobie w takiej sytuacji? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!