Od pierwszego dnia emerytury dzieci mnie wykorzystywały. Chciały zrobić ze mnie ubezwłasnowolnioną darmową opiekunkę
Pierwszy dzień emerytury miał być początkiem mojego spokojnego życia, ale dzieci miały inne plany. Zamiast wolności dostałam grafik wypełniony po brzegi obowiązkami…
Kiedy powiedziałam, że mam prawo do odpoczynku, wybuchła awantura. Ale ich ostatni ruch przeszedł wszelkie granice…
Nowy etap życia czy początek niewoli?
Pierwszy dzień emerytury zapamiętam na zawsze. Wstałam rano z myślą, że to teraz w końcu nadejdzie czas dla mnie. Kawa, książka, spacer – tak wyobrażałam sobie życie bez pracy. Jednak zanim zdążyłam cokolwiek zaplanować, drzwi mojego mieszkania otworzyły się z hukiem. Syn wszedł jak do siebie, a za nim szła jego żona z dwojgiem dzieci.
– Mamo, świetnie, że już nie pracujesz! Teraz w końcu możesz nam pomóc z dzieciakami – oznajmił, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo wnuczki już biegały po moim mieszkaniu, rozrzucając zabawki. Synowa postawiła na stole siatkę z jedzeniem, po czym oznajmiła, że musi lecieć, bo ma pilne sprawy do załatwienia.
Zostałam sama z dwójką rozkrzyczanych dzieci.
Rodzinny grafik obowiązków
Od tamtego dnia wszystko potoczyło się błyskawicznie. Nagle okazało się, że wszyscy moi bliscy mają dla mnie „wspaniałe” plany. Córka zadzwoniła, że w piątki będę odbierać jej syna ze szkoły, a syn oznajmił, że od poniedziałku do środy potrzebują niani.
– Mamo, i tak masz teraz mnóstwo wolnego czasu – mówili z uśmiechem.
Kiedy próbowałam protestować, nazywali mnie egoistką.
– Przecież to dla wnuków, czy naprawdę nie chcesz im pomóc? – córka wbijała mi szpilę, aż czułam się winna.
Próbowałam tłumaczyć, że chciałabym trochę odpocząć, wyjechać nad morze, poczytać w spokoju. Ale to tylko wzbudziło śmiech.
– Nad morze? Mamo, przestań żartować! Masz wnuki, to jest twój obowiązek! – mówił syn, jakby to było coś naturalnego.
Kiedy miarka się przebrała
Pewnego dnia wszystko we mnie pękło. Syn przyszedł bez zapowiedzi i oznajmił, że muszę wziąć dzieci na cały weekend, bo oni z żoną jadą na „zasłużony” urlop.
– Zasłużony? A ja?! – wykrzyknęłam, łzy napływały mi do oczu.
Nie obchodziło ich to. Wyprowadzili się trzaskając drzwiami, a ja zostałam z wnukami i gniewem, który aż mnie palił. Postanowiłam działać.
Wielki plan emerytki
Następnego dnia zebrałam wszystkie klucze, które miał mój syn, córka i ich rodziny. Zadzwoniłam do znajomego prawnika, aby dowiedzieć się, jakie mam możliwości. Zaczęłam spisywać dokładnie, ile razy zajmowałam się dziećmi i co dla nich robiłam.
Tydzień później zaprosiłam dzieci na obiad. Myśleli, że jak zwykle będą mogli mi wcisnąć obowiązki. Zamiast tego wręczyłam im dokumenty – umowę o świadczenie opieki nad wnukami, z dokładnym wynagrodzeniem za każdą godzinę.
– Jeśli chcecie, żebym zajmowała się dziećmi, zapraszam. Ale teraz to będzie oficjalna praca – oznajmiłam spokojnie.
Ich miny były bezcenne.
Prawda wyszła na jaw
Po chwili milczenia syn wybuchł:
– Mamo, co ty wyprawiasz? To chore, że chcesz od nas pieniędzy!
– Chore? – spojrzałam mu prosto w oczy. – Chore to jest to, jak mnie traktujecie. Myślicie, że moja emerytura to darmowa karta na wasze fanaberie?
Córka wstała, trzaskając krzesłem.
– Nie wierzę, że tak traktujesz wnuki!
– To wy mnie wykorzystujecie – odpowiedziałam spokojnie. – Albo zaczniecie szanować mój czas, albo znajdziecie inną „darmową opiekunkę”.