Teściowa widziała w moim dziecku swoja zmarłą córkę. Ta żmija chciała zrobić ze mnie wariatkę i zabrać mi małą

Po narodzinach mojej córki teściowa zaczęła zachowywać się dziwnie. Patrzyła na małą, jakby widziała ducha, a każde jej słowo sprawiało, że czułam się coraz bardziej nieswojo. Kiedy zaczęła mówić, że moja córka jest reinkarnacją jej zmarłej córki, zrozumiałam, że to dopiero początek koszmaru…

Sytuacja wymknęła się spod kontroli, kiedy teściowa zaczęła ingerować w moje życie w najbardziej podstępny sposób. Kłamstwa, manipulacje i jedno nagłe wydarzenie sprawiły, że poczułam, że tracę grunt pod nogami. Nie wiedziałam, do czego jest zdolna, dopóki prawda nie wyszła na jaw…

Pierwsze spojrzenie na małą

Gdy moja córka przyszła na świat, teściowa była pierwszą osobą, która wpadła z wizytą do szpitala. Jej reakcja była… dziwna. Trzymała małą w ramionach, patrząc na nią z mieszanką miłości i bólu. Wtedy powiedziała coś, co sprawiło, że poczułam dreszcze: „Wygląda jak Kasia, moja mała Kasia”. Kasia to była jej córka, która zginęła w wypadku samochodowym kilkanaście lat temu.

Na początku myślałam, że to zwykłe porównanie, że w tym widzi sposób na przeżycie straty. Ale potem zaczęło się robić naprawdę dziwnie.

Narastające napięcie

Z każdym kolejnym tygodniem teściowa stawała się coraz bardziej obecna w naszym życiu. Zjawiała się bez zapowiedzi, zabierała małą na spacery, a czasem po prostu siedziała obok jej łóżeczka i wpatrywała się w nią godzinami. Zaczęła też podważać moje metody wychowawcze, krytykując wszystko – od karmienia po wybór ubrań.

„Ona zasługuje na więcej, powinna mieć to, co Kasia” – mówiła, często z łzami w oczach. Wkrótce zaczęła mówić o mojej córce „Kasia”, co doprowadziło do pierwszej poważnej kłótni między nami. „Ona ma na imię Zuzia! To moje dziecko, a nie zastępstwo dla twojej córki!” – krzyczałam. Ale teściowa nie zamierzała odpuścić.

Manipulacje i oskarżenia

Pewnego dnia, gdy wróciłam z pracy, zastałam teściową w naszym domu. Trzymała Zuzię na rękach i mówiła jej coś szeptem. Gdy mnie zauważyła, rzuciła zimnym tonem: „Nie powinnaś zostawiać jej samej, jesteś złą matką”. Zaczęła opowiadać mojemu mężowi, że jestem roztrzepana, nieodpowiedzialna i że mała jest u mnie zagrożona.

Zaczęła nawet rozpowiadać w rodzinie, że miewam „epizody depresyjne” i „problemy z pamięcią”. Wszystko po to, by zasiać wątpliwości co do mojej zdolności opieki nad dzieckiem.

Kiedy prawda wychodzi na jaw

Sytuacja osiągnęła punkt kulminacyjny, gdy pewnego dnia teściowa próbowała odebrać Zuzię z przedszkola, podając się za jej opiekuna prawnego. Wtedy zdecydowałam się działać. Skonsultowałam się z prawnikiem i zaczęłam zbierać dowody na jej manipulacje.

W trakcie tej walki odkryłam coś, co mną wstrząsnęło. Teściowa miała w swojej torebce zdjęcie swojej zmarłej córki i… aktu zgonu, który pokazał, że Kasia zmarła z powodu zaniedbania. To teściowa, nie zapiąwszy jej pasów, spowodowała wypadek. Całe te lata żyła w poczuciu winy, które próbowała złagodzić, traktując moją córkę jak swoją zmarłą dziewczynkę.

Rozwiązanie

Gdy ujawniłam prawdę przed rodziną, teściowa załamała się i w końcu wyznała wszystko. Wina, która ją dręczyła przez lata, doprowadziła do obsesyjnego zachowania wobec Zuzi. Złożyła obietnicę, że będzie szukać pomocy psychologicznej, a ja mogłam wreszcie odetchnąć z ulgą.

A co Wy o tym myślicie? Czy takie zachowanie teściowej było wybaczalne, czy graniczyło z szaleństwem? Jakbyście postąpili w takiej sytuacji? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!